Po europejsku, o samurajach i... magii - recenzujemy "Drogę miecza"

 


[RECENZJA] Mariolle / Ferniani - Droga miecza. Pierwszy zwój: Popioły dzieciństwa / Lost in Time

Każdy krok jest nauką. Każde poznane słowo jest wartością. Każdy postawiony znak jest doświadczeniem.

Zaiste.

Nie znałem wcześniej historii Musashiego Miyamoto, jakoś ominąłem ten fascynujący fragment dziejów Japonii. Ale, ogromnie się cieszę, ze swoją wiedzę uzupełniłem podczas lektury nowego komiksu w ofercie Wydawnictwo Lost In Time . Co prawda, z kart "Drogi miecza" emanuje zarówno warstwa historyczna jak i fantazja autorów - ale to zawsze wartość dodana. Sienkiewicz potrafił, to i Thomasowi Dayowi warto dać szansę. Pisarz stworzył powieść skoncentrowaną wokół postaci słynnego wojownika - szermierza, poety, malarza (prawdziwie renesansowa persona) żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku. Ale umieścił jej akcję w świecie tylko w połowie realnym - w Japonii zamieszkałej przez fantastyczne bestie, w której cesarz ma w sobie smoczą moc.

A panowie Mathieu Mariolle (scenariusz) i Federico Fernani (rysunki) dokonali adaptacji - przenieśli powieść na karty komiksu. I - nie trzymam Was w niepewności - uczynili to magicznie. Frankofoński komiks o samurajach, o Kraju Kwitnącej Wiśni? A co, Japończycy mogą tworzyć mangę o wikingach ❤️, to w drugą stronę także "się da" 💪.

Autorzy komiksu zastosowali ciekawy zabieg - nie starali się iść drogą mangi, nie szukali takiej stylistyki, nie kopiowali. Po prostu, stworzyli europejski album, po europejsku i to - moim zdaniem - jest klucz do sukcesu. Zamiast samurajskiego wyczekiwania i dynamiki - krwawe, realistyczne kadry. Zamiast mistrzowskiej czerni i bieli - piękne, barwne obrazy. Estetyka jest zupełnie odmienna, ale - przynosi zadowalający efekt. To inne spojrzenie na Japonię, przez pryzmat legendy, opowieści fantasy. Jednocześnie - tę Japonię się odczuwa, ta Japonia jest mocno obecna. W zwyczajach, sposobie wyrażania się, w poczuciu honoru, w ukazaniu relacji mistrza i ucznia. Tym, co łączy mangę i komiks teamu Mariolle / Fernani - jest obecność unikalnych motywów. Miasta-wyspy, utworzone z cząstek okrętów, wielkie wielorybopodobne stwory, Tusz Sho i wiele innych. Te elementy budują niezwykłość świata.



A genialne, genialne rysunki Fernaniego zachwycają wizją. Szczególne wrażenie robią pejzaże, szerokie kadry, wizualizacje lokacji. W ten świat bardzo łatwo wejść, bardzo łatwo w niego uwierzyć - chociaż jest mocno "legendarny". Co do grafik - w bonusie dostajemy dwa gościnne występy. Ponieważ "Droga miecza" posiada w swojej strukturze - uwielbianą przeze mnie - budowę pudełkową. Opowieści w opowieści. Mikael Bourgouin zwizualizował legendę o Motylowym Daisho, a Yann Tisseron namalował drugą - o Tuszu Sho. To piękne w wykonaniu, bardzo plastyczne i pomysłowe w kompozycji strony komiksu. Dodają magii.

Ta magia obecna jest po równo w sferze grafiki, jak i opisach, w doborze słów narratora (ukłony dla tłumacza - Jakuba Sytego). Także w nieudawanej głębi opowieści. Nie znajdziemy w "Drodze miecza" ani grama fałszu, ani grama szpanu. Umiejętnie wyważona opowieść, kompletny komiks - i dobrze wykorzystane miejsce (ledwie 56 stron). Jestem zachwycony lekturą. No i czekam na dwie kontynuacje.

Muszę także pochwalić formę wydania. To powiększony, europejski format, papier tip-top (gruby kredowy), piękna gruba oprawa oraz osiem stron "szkicownika". Wszystko na wielki plus.




Polecam, także osobom które za "japońskimi klimatami" nie przepadają. Może ta europejska formuła opowieści spodoba się i im. Kolejny komiks, inny rejon tematyczny (były klimaty quasi superhero, grozy, westernowe), a wydawnictwo daje radę 🙂. Dziękuję za egzemplarz do recenzji i przesyłam gratulacje za podtrzymanie dobrej passy. Kciuki trzymam.


/#Szeptun_XIII

Komentarze

Popularne posty