Kocie mądrości - o Bogu, smutku, miłości. Recenzujemy "Kota rabina" (tom 9)
[RECENZJA] Joann Sfar - Kot rabina. 9. Królowa szabatu / Timof Comics
Kolejny (dziewiąty już) tom tej wyjątkowej serii - o podtytule "Królowa szabatu" - to kolejna okazja by zanurzyć się w świat wyczarowany przez Joanna Sfara. Użyłem określenia "wyczarowany", bo każda lektura "Kota rabina" wprawia mnie w wyjątkowo melancholijny stan. Zapewne dzięki specyficznym rysunkom i treści umiejętnie balansującej pomiędzy filozofią i przyziemnością. Nic w tym komiksie nie jest zwyczajne, nic nie jest także proste - ale język opowieści trafia do mnie idealnie. Może to kwestia czasów, w których osadzono "Kota…" - początek dwudziestego wieku - a może urokliwego miejsca (Algieria)? No, a może tego, że kot ów potrafi mówić?
Może.
A propos tego ostatniego, warto napisać o jeszcze jednej zalecie tej serii. Każdy tom to inna historia, i choć bohaterowie to znana gromadka (na czele z rabinem, jego córką i kotem…) - da się czytać te tomy bez znajomości poprzednich. Dla przykładu, właśnie w "Królowej szabatu" widzimy na własne oczy (a nie wysłuchujemy opowieści) w jaki sposób kot nabył zdolność mówienia. Sposób - warto dodać - bardzo przewrotny 😗.
Bo serię czyta się nie tylko dla historii rodziny rabina, stanowi ona jedynie (fascynujące) tło. Podobnie jak społeczny obraz miasta. Sednem są rozważania religijne, przy czym Joann Sfar prezentuje - i przemyca w rozmowach i przemyśleniach postaci - spojrzenie trzeźwe, bez owijania w bawełnę. Punktuje zawiłości żydowskich rytuałów, tradycji, przekonań. Przy czym unika wyśmiewania, jest daleki od wyszydzania. Jego obserwacje zabierają nas w podróż do świata, który przeminął, choć sporo pozostało go w wielu miejscach. Owa podróż to tajemnica - możemy sami jej doświadczyć i próbować ją rozwikłać. Sfar nie wsadza także w usta postaci żadnych odpowiedzi. W tym tomie rabin często używa określenia "nie powiedziałem tego".
Bo rabin także poszukuje. Trwa w swojej posłudze, bojaźliwy wobec Boga, ale i bardzo często pozwala sobie na uszczypliwości.
"Bóg to kawalarz" - stwierdza chociażby.
Stara się zrozumieć, ale i pokornie przyjmuje to, co zsyła mu Pan. W końcu - jest rabinem.
Pasjonujący obraz społeczny i świetnie zaprezentowane, wielowymiarowe postacie to znak rozpoznawczy tej serii - bardzo lubię odwiedzimy w świecie "Kota rabina".
Rysunki Sfara uwielbiam, choć musiałem się do nich przekonać. Są jak klimatyczne, takie staromodne, delikatne miniaturki - pięknie pokryte barwami przez Brigitte Findakly. Pewnie ktoś mógłby nazwać je nawet pokracznymi. Ja użyję określeń - "bardzo oryginalne" i "charakterystyczne".
Narracja w tomie numer dziewięć jest prowadzona na dwóch planach czasowych i, tak jak uwielbiam, jest to opowieść w opowieści. Poza wspomnianym już "originem" kota, dane jest nam podpatrzyć młodość Zlabii (corki rabina). Sfar do maksimum wykorzystuje zalety narracji, świetnie gra humorem, anegdotami i pastiszem (także w sferze rysunkowej). Podczas lektury uśmiechałem się co rusz, a i fragmentów gdy na sercu robiło mi się ciepło nie brakowało.
Sporo magii opowieści (i magii w ogóle), dużo nienachalnej mądrości, pokaźny ładunek historii społecznej - to wszystko ma w sobie kolejny tom "Kota rabina". Unikalny klimat, najlepsza możliwa forma satyry. Polecam całym sercem, i o ile osób znające dzieła Joanna Sfara przekonywać nie muszę - słowa kieruję w stronę nowych czytelników. Śmiało, zacznijcie swoją podróż w ten świat od "Królowej szabatu" - to okazja dobra, jak każda inna.
Wydanie to jak zwykle pierwszorzędna robota - europejski format, gruba okładka, solidny kredowy papier.
Egzemplarz recenzencki przekazało nam wydawnictwo Timof Comics - za co serdecznie dziękujemy! To jedno z wydawnictw, dzięki którym mój komiksowy gust nieustannie ewoluuje w rejony, o których kiedyś bym w ogóle nie pomyślał 😉. Co niezmiernie mnie cieszy!
/#Szeptun_XIII
Komentarze
Prześlij komentarz