INTENSYWNOŚĆ EMOCJI - opinia na temat komiksu "Shi. Na początku był gniew" (tom 1)
[RECENZJA] Zidrou / Homs - Shi. 1 - Na początku był gniew / Taurus Media
Z niektórymi dziełami bywa tak, że obcując z nimi, czujemy bezustanną obecność jednego silnego elementu. Element ten, towarzyszy nam w trakcie, a później zostaje z nami na długo… Mam tak, po lekturze pierwszego tomu absolutnie pierwszorzędnego albumu komiksowego pt. "Shi".
A tym elementem są emocje, a właściwie ich intensywność - i scenarzysta i rysownik dostarczają je nam niezwykle sugestywnie. Korzystają przy tym z pełnej palety dostępnych środków. "Shi" jest zatem pięknie narysowaną historią. Starannie i niezwykle plastycznie, z perfekcyjnym użyciem światła, kolorystyki - Jose Homs ukazuje nam Londyn w połowie XIX wieku. A Zidrou kreśli historię rodowo obyczajową, z olbrzymią ilością postaci, detali i historycznych odnośników. Ale to ledwie początek. Wprost niezwykłe jest to, jak wiele płaszczyzn udało się zawrzeć w tak stosunkowo krótkim tomie. Co więcej, ani przez moment nie poczułem się zagubiony w gąszczu imion, czy pokrewieństw. Świetnie wyważona fabuła, doskonale zaprezentowane postacie, którym bardzo daleko do stereotypów. Być może, w pełnym odbiorze całości, jakąś rolę odegrało moje wykształcenie, czy zamiłowanie do historii. Być może…
I tutaj czas na emocje. W "Shi" nie ma miejsca na spokój, sielankę. To nie jest przyjemna lektura - ale niezwykle fascynująca. Ukazany świat przepełniają: kłamstwo, ból, szaleństwo i walka o władzę. O kontrolę. O tę fundamentalną, odwieczną. "Shi" traktuje o utrwalanej wiekami dominacji mężczyzn nad kobietami. I o konsekwencjach tejże. Pewnie znajdą się osoby szukające w omawianym komiksie jakichś ukrytych, diabolicznych treści feministycznych - wszystko byłoby ok z tym "poszukiwaniem", gdyby nie fakt, że wspomniana "dominacja" to absolutny historyczny fakt. I basta.
Zaskoczeniem może być dla czytelnika sam początek - akcja ma miejsce współcześnie i zaczyna się bardzo dramatycznie. A zaraz potem trafiamy do wieku XIX i śledzimy dynamiczny, nocny pościg po zaśnieżonych dachach. Ależ to wygląda…
I znów - gdy emocje osiągają zenit - następuje przeskok czasowy. Wprowadzona w ten sposób retrospekcja - to właściwa część opowieści.
Londyn w "Shi" to z jednej strony wytworne salony, wystawa światowa, modne stroje… ale spod blichtru wypełza brud, zepsucie, tajemnice, pogarda i (nie boję się użyć tego określenia) zło. Jose Homs swobodnie operuje karykaturalnością - to podkreśla niejednoznaczność świata przedstawionego. Generalnie, gdy coś zostaje w komiksie ukazane - dostajemy to w opcji "full" - z pełnym pakietem emocji. Gdy odwiedzamy przytułek dla chorych psychicznie - miejsce to autentycznie niepokoi i przeraża, gdy śledzimy postępki większości szlachetnie urodzonych mężczyzn - dostajemy w twarz ich wyższością, pychą i cynizmem. Sposób rysowania Jennifer - głównej bohaterki - bardzo zmysłowy, na pograniczu erotyki - także ma na celu wywołanie konkretnych emocji. Wreszcie, gdy spotykamy tajemniczą Japonkę - czujemy jej ból, ale także fascynuje nas jej tajemniczość. Cały czas coś się dzieje, non stop coś nas zaskakuje.
Niezwykłe. Dawno nie czytałem czegoś tak intensywnego.
Pierwszy tom kreśli wątki, wprowadza figury na szachownicę, poznajemy osoby dramatu i ich motywacje. Przynosi ból, rozgoryczenie i poczucie bezsilności. Jednocześnie zapowiada nam kolejny pakiet emocji - tym razem magię, gniew i wściekłość. I jeszcze więcej akcji. To solidna podbudowa przed kolejnymi częściami.
Na szczęście, w związku z niedawną premierą trzeciego tomu serii, wydawnictwo Taurus Media zaopatrzyło mnie w cały pakiet "Shi", za co serdecznie dziękuję - dlatego niebawem kolejne recenzje. Ja już zabieram się za lekturę.
Jak już się pewnie zorientowaliście - "Shi" to pozycja wyłącznie dla dojrzałego czytelnika. Wydanie - pierwsza klasa. Kredowy papier, wielki format i gruba okładka, z obłędnie dobraną grafiką. Polecam.
/#Szeptun_XIII
Komentarze
Prześlij komentarz