Klimat i wyśmienita narracja - recenzujemy książkę "Demony zemsty. Abakumow"




Razumowski już w nic się nie pakuje. Siedzi w tym wszystkim po uszy i stara się funkcjonować, a po zimnych wodach ZSRR nie pływa się łatwo. Tymczasem, gdzieś na szczycie drabinki zapada decyzja, że Razumowski musi umrzeć. Razem z nim przeniesiemy się na Syberię do małej Listwianki i do Moskwy, rozwikłamy kilka trudnych spraw, wejdziemy w konszachty z błatnymi i zadrzemy z elitami dawnej Rosji w imię zemsty. A jest co mścić.

Prosto z mostu - Przechrzta jest genialny, jeśli chodzi o narrację pierwszoosobową. Całość przygód naszego bohatera oglądamy jego oczyma, przetwarzamy przez jego umysł. I naprawdę daje nam to możliwość wczucia się w niego. Ciężko przy książce się nudzić, mnie porwała od pierwszych stron - jednym ze standardów, według których oceniam dzieła literackie jest to, jak długo zajmie mi wczucie się w świat. I w książce Przechrzty następuje to natychmiastowo. Nawet, biorąc pod uwagę ostatnie upały, nie miałem problemu z odczuwaniem zimna Syberii (ba, tęskniłem do niego nawet).

Historia trochę przypomina schemat z “Demonów Leningradu” - ze skutego lodem miasta (w “Demonach zemsty” mieściny) przenosimy się w końcu do Moskwy. Mimo, że śledztwo prowadzone w Listwiance jest zajmujące, to mamy wrażenie, że te naprawdę ważne rzeczy dzieją się w stolicy. Fantastyczne jest to, jak dobrze Razumowski wypada jako postać. Da się go lubić, chociaż potrafi być skur…czybykiem - widać, że jest profesjonalistą. Nie zważając na własne uczucia goniące go do prywatnych spraw, postanowione cele i powierzone zadania wykonuje, i robi to zarówno z klasą, jak i stylem. Fabularnie jest po prostu dobrze - historia ciekawa, główna linia fabularna powoli, choć konsekwentnie popychana jest do przodu, a drogę do momentu kulminacyjnego umilają nam wszelakie wątki poboczne. A dzieje się dużo. Przechrzta wyważa odpowiednio gadanie przy wódce z wartką akcją, tajemnice z praniem po mordach.

W najgorszym wypadku, “Demony zemsty. Abakumow” to dobra powieść kryminalno-przygodowa dla raczej starszej grupy odbiorców. W najlepszym, to wyśmienita historia o postaci, którą chciałbym zobaczyć na wielkim ekranie obok Bonda. W państwie, gdzie na każdego znajdzie się paragraf, o podjętych akcjach trzeba myśleć dużo intensywniej, niż gdziekolwiek indziej. Nic tu nie rozchodzi się bez echa - dlatego poczynania bohaterów są tu tym bardziej interesujące, właściwie wraz z Razumowskim oglądamy się przed ramię na każdym kroku. Czy mam jakieś zarzuty wobec “Demonów zemsty”? Niewiele. Trochę brakuje mi tu wielowymiarowości, postacie poboczne tym razem naprawdę są poboczne. I chociaż postać główna lawiruje między wielkimi machinami biurokracji i twardych rządów, to całość sprawia wrażenie książki dużo prostszej i bardziej przygodowej niż na przykład wspomniane wcześniej “Demony Leningradu”. Przechrzta odstawia też właściwie całkiem elementy fantastyczne, chociaż dalej gdzieś się snują.

Niemniej jednak to naprawdę dobra powieść. Czyta się to płynnie, przyjemnie i ciekawie - a to najważniejsze. Jeśli mieliście styczność z wcześniejszymi książkami w serii to na pewno Wam się spodoba, a jeśli nie… Na upartego da się zacząć znajomość z pułkownikiem Razumowskim od “Demonów Zemsty”, ale przyszykujcie się, że części nawiązań nie zrozumiecie. Chociaż trzeba oddać autorowi, że dałoby się tą historię łyknąć ze smakiem, nawet nie znając poprzednich tomów. Towarzyszki i towarzysze - salwa honorowa dla Pana Adama Przechrzty. Należy mu się.

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.

Komentarze

Popularne posty