Żółwio-nietoperze, czyli recenzujemy "Batman vs TMNT"
[RECENZJA]
Nie przepadam za ostatnimi filmami DC. W większości są po prostu słabe - nielogiczne, średnio wyreżyserowane i próbują nieudolnie naśladować Marvela. Jednakże, całkiem inną bajką są animacje DC. Tu twórcy Batmana i ekipy są prześwietni. Dzisiaj napiszę Wam o hybrydzie stworzonej przez Nickelodeon i DC - mianowicie - "Batman kontra Wojownicze Żółwie Ninja".
Większość mojej styczności z Żółwiami to animowana seria z 2003 roku - genialna w każdym calu. Dość niedawno natomiast, widziałem TMNT od Michaela Baya… Szkoda słów na to paskudztwo. I od czasu tych niefortunnych filmów, zieloni ninja gdzieś mi zniknęli z radaru. Ostatnio, przypadkiem trafiłem na gif z jedną ze scen z filmu - pogrzebałem, oglądnąłem i…
Super. Naprawdę super. Bawiłem się wyśmienicie, chociaż na początku miałem wątpliwości. Żółwie bowiem, wyglądają nieco inaczej niż zapamiętałem, Batman za to chodzi w dość klasycznym “spandexowym” stroju. Na pierwszy rzut oka, wyglądali dla mnie mało swojsko. Ale to dalej TMNT. Mamy tu kwintesencję tego, czym wszystkie postacie są. Leonardo stara się utrzymać braci w ryzach i bierze na swoje barki odpowiedzialność za nich. Rafael, jak zwykle gorącokrwisty, walczy nieco o przywództwo ze swoim bratem. Donatello - geniusz, który wyciąga wszystkich z opałów swoim intelektem, a w animacji możemy zobaczyć jego klasyczne wynalazki, jak chociażby działo miotające włazami od studzienek. Michelangelo? Jego pocieszna głupkowatość i błaznowanie to dokładnie to, co bawiło mnie za dzieciaka i bawi dalej.
Batman natomiast jest… no Batmanem, po prostu. Konkretny, zachmurzony i surowy dla swojej “Batrodziny” - w filmie bowiem jest też miejsce dla Robina, Batgirl i Alfreda. Mocną cechą jest tu interakcja pomiędzy konkretnymi członkami każdej z grup. Zestawcie sobie w głowie dystyngowanie Alfreda z rozrabianiem Michaela. Brzmi dobrze? I tak właśnie jest.
Całość filmu, to właściwie czysta akcja - bohaterowie tłuką złych na prawo i lewo, a tych z kolei nie brakuje. Bowiem, nowo zawiązanej drużynie przyjdzie stanąć na przeciwko dwóch klanów wojowników - Klanowi Stopy i Lidze Asasynów. Oczywiście, poza całą armią płotek do skopania przez żółwie i nietoperze, zobaczymy też efektowne walki z jednymi z głównych nemesis obydwu grup - Ra’s al Ghulem i Shredderem. Całość ogląda się z wielkim uśmiechem na twarzy - nie brakuje tu przytyków jednej grupy wobec drugiej, a wszystko to utrzymane w lekkim i przyjemnym tonie. Przemocy mamy tu w sam raz, i chociaż animacja ma oznaczenie PG-13 za przemoc, to nie jest ona jakoś szczególnie graficzna, może poza dwoma czy trzema scenami. Historia sama w sobie może nie jest skomplikowana, ale o ile tego typu fabuła wyglądałaby głupio w filmie, to tutaj sprawuje się znakomicie.
Końcowa scena ładnie domyka historię, przekazuje swoisty morał i pozwala nam wierzyć, że Żółwie jeszcze spotkają Batmana na swojej drodze. I bardzo dobrze - chciałbym taki crossover jeszcze zobaczyć. Tymczasem jednak - zachęcam was do oglądnięcia, obiecuję, że się nie zawiedziecie, a ja idę oglądać stare animacje o Wojowniczych Żółwiach Ninja.
Komentarze
Prześlij komentarz