Wielu Batmanów - oceniamy komiks "Batman: Metal. Tom 1





Na początek ciekawostka związana z tytułem, a właściwe z oryginalną nazwą tego wydarzenia. Dark Nights: Metal - tak właśnie brzmi angielska nazwa, ma ona być skojarzeniem z Dark Knight (Mroczny Rycerz), czyli jeden z przydomków Batmana, a w liczbie mnogiej Dark Knights ( Mroczni Rycerze - tytuł drugiego tomu) ma nas naprowadzić na to, kogo możemy spotkać podczas tego wydarzenia.

Wróćmy do albumu. Scott Snyder i James Tynion IV - aktualnie już weterani serii o Batmanie, postanowili nam zaserwować jego historię w skali zbliżonej bardziej do przygód Ligi Sprawiedliwości, niż zwyczajowego przemierzania ulic Gotham w celu wymierzenia sprawiedliwość. 

Tom pierwszy jest właściwe podzielony na dwie części: śledztwo i jego rozwiązanie oraz to, co wydarzyło się po nim. Mamy część detektywistyczną oraz totalną rozwałkę. 

W pierwszej części, historia jest prowadzona dwutorowo. Z jednej strony mamy zapiski z dziennika Cartera Hall’a - Hawkmana - który opisuje swoje poszukiwania w celu odkrycia prawdy o tajemniczym metalu. W czasach starożytnego Egiptu, on i jego ukochana zostali zamordowani, przez kapłana Hatha-Setha, przy użyciu sztyletu wykonanego z niespotykanego metalu. Zbrodnia uwięziła całą trójkę w nieskończonym cyklu narodzin, miłości i śmierci. Drugim wątkiem jest tajne śledztwo Batmana, dotyczące fluktuacji tajemniczej energii z jądra Ziemi oraz powiązanych z nią niezwykłych metali. Podczas dochodzenia, Mroczny Rycerz trafia na pradawny spisek, który ma na celu otworzyć portal do Mrocznego Multiversum, a on sam ma być kluczem do tego między wymiarowego przejścia. 

W drugiej części albumu dostajemy opowiadania z punktu widzenia Damiana Wayne'a aka Robin, Zielonej Strzały, Nightwinga oraz Legionu Samobójców. Tutaj mamy głównie młóckę związaną z chaosem jaki rozpętał się w Gotham, gdy Batman “kończy” swoje śledztwo. Otóż, na środku miasta pojawiła się góra, do której wszyscy bohaterowie próbują dotrzeć z nadzieją znalezienia odpowiedzi na pytanie, „co tutaj właściwie się dzieje”. Na domiar złego nikt nie może skontaktować się z Batmanem ani resztą z wspaniałej trójcy. Po drodze do gigantycznego wzniesienia bohaterowie muszą przebić się przez wielu starych i nowych złoczyńców, obdarzonych w nowe koszmarne moce.





W części detektywistycznej mamy dużo Batmana w Batmanie, tajne śledztwo, tajna jaskinia wewnątrz innej tajnej Bat-jaskini, tajna drużyna tylko do dyspozycji gacka oraz przekonanie o tym, że zagrożenia których jest się przyczyną należy rozwiązywać w pojedynkę. Jego super znajomi klasycznie ufają mu praktycznie bezgranicznie, aż sytuacja staje się katastrofalna. Co jest inne w tym wydaniu Mrocznego Rycerza? Fakt, że bohater naprawdę boi się tego, co może odkryć. Jest przez to niezwykle szczery, ale też zaczyna popełniać błędy. Strach, czyli główna broń, którą Batman stosuje wobec przestępców Gotham, obraca się przeciwko niemu. Jest to ciekawy wątek i mógłby spokojnie zostać lepiej rozbudowany, gdyby nie druga narracja w historii. Dzieje Hawkmana i jego dziennik służą tutaj jako jedna wielka ekspozycja i wzmacniacz intrygi do skali między wymiarowej. Gdyby je usunąć, całość niewiele by straciła. 

Druga część albumu jest nastawiona głównie na akcję. Może też trochę wprowadzać w zakłopotanie czytelników nie śledzących losów bohaterów, którzy znaleźli się w tym kotle. Relacja między Robinem a drużyną Młodych Tytanów jest przedstawiona dobrze. Trudniej zrozumieć natomiast, dlaczego właściwie chce on ratować rodzinne miasto ojca. Legion Samobójców pojawia się, bo im kazano. Nightwinga przyciąga do Gotham stara rana, która znów zaczyna krwawić w momencie przemiany w mieście, a Zielona Strzała pełni rolę niańki. Do tego hordy wrogów.

Przejdźmy do rysunków. Osobiście bardziej zachwycają mnie prace z preludium do głównego wydarzenia - te stworzone przez trio Lee, Kubert, Romita Jr., szczególnie w aspekcie przedstawienia światła i ciemności. Kreska jest precyzyjna, a kontury niemal niewidoczne, przez co postacie wyglądają na otulone ciemnością. Wszelkie efekty świetlne posiadają dużo detali i dobrze budują klimat. Wątek Hawkmana pozwala też wyjść z ciemnej palety i pokazać trochę więcej kontrastowych kolorów i właściwie jest to chyba jedyny dobry aspekt dla jego historii w albumie. 

Greg Capullo odpowiada za rysunki z komiksów głównych dla wydarzenia. Włada on fenomenalnie nasyceniem czerni i jest to ważne, szczególnie kiedy mamy do czynienia z alternatywnymi wersjami Mrocznego Rycerza. Mimo, że ten kolor dominuje u pozostałych rycerzy, w dalszym ciągu są oni charakterystyczni w swoich transformacjach. 

Podsumowując, jest to dopiero początek tego wydarzenia, a ten tom daje nam dość dobry wgląd na to, z czym przyjdzie się zmierzyć naszym bohaterom oraz zachęca swoją wizją mrocznych personifikacji Batmana. Z drugiej strony, podwójna narracja, mało co wnosząca do samej intrygi, marnuje trochę czas czytelnika. 

Polecam tym, którzy chcieliby zobaczyć, jak mogą wyglądać koszmarne sny Mrocznego Rycerza z Gotham. Chociaż w sumie, jest tu po trochę dla każdego: nieco tajemnicy, nieco akcji. Wydarzenie jest jak najbardziej globalne dla #DC, więc inni bohaterowie też mają coś do zaoferowania. 




Dziękujemy wydawnictwu #Egmont za udostępnienie komiksu na potrzeby recenzji.





Komentarze

Popularne posty