Królik-Ronin na sześciuset stronach - oceniamy komiks "Usagi Yojimbo Saga. Tom 1
“- Sześćset stron komiksu? Co jest??? “ - kolega z redakcji.
Mój dziewięcioletni syn, Tymek: “- O czym jest ten komiks, tato?”.
Ja: “Królik-samuraj walczy z innymi zwierzętami na miecze, w średniowiecznej Japonii”.
Tymek: “Taaa, jasne… “.
Był taki czas, jakoś pod koniec lat 90-tych, gdy fascynowałem się historią wojskowości Kraju Kwitnącej Wiśni, moje VHS-y okupowane były przez samurajskie anime, a przyjaciel podrzucał mi co chwila jakąś mangę. Później nieco oddaliłem się od tych klimatów, ale zawsze gdzieś blisko serca trzymałem fragmenty kodeksu Bushido, a pod poduszką chowałem tanto…
No dobra, z tym Bushido to przesadziłem...
Ale, jakoś nigdy, ścieżki mojego losu nie mogły przeciąć się ze szlakiem wędrówki Usagiego. Sporo o nim słyszałem, coś tam mi świtało, ale żaden tom tej zacnej opowieści nigdy nie wpadł mi w ręce. Aż, do teraz.
Egmont rozpoczął wydawanie zbiorczych, grubaśnych tomów, zawierających publikowane już, klasyczne komiksy o mistrzu miecza i roninie (samuraju bez pana) - Usagim. Póki co, dostaliśmy dwa. Kolejne w drodze (lipiec i grudzień). Za całość odpowiedzialny jest genialny scenarzysta i rysownik - Stan Sakai.
Osoby znające tematykę - wiem, że właśnie przestaliście czytać i teraz klikacie “Kup”, na stronie jakiegoś sklepu (lub pędzicie do stacjonarnej księgarni). Albo, w ogóle nie zabraliście się do mojego tekstu - bo i po co?
Jeśli jednak, jak w moim przypadku, to Wasze pierwsze zetknięcie się z tym specyficznym światem - niech zamiast mnie przemówi Michelangelo, wojowniczy żółw ninja (tak!):
“Chłopaki, to miejsce jest super! Zupełnie jak siedemnastowieczna Japonia, tylko że ze zwierzętami zamiast ludzi. Jak wyewoluowali? Dlaczego koń to koń, a królik to osoba? “.
Michelangelo i inne żółwie ninja oczywiście pojawiają się (gościnnie) na kartach komiksu. Lecz to zaledwie początek.
Dzieje się tu sporo, ale zawsze konkretnie, z umiarem i ze smakiem. I nie, nie jest to bynajmniej komiks dla dzieciaków - chociaż może stanowić próbę wprowadzenia młodzieży w bardzo ciekawy, specyficzny klimat dawnej Japonii.
Merytorycznie - to doskonała robota. Nazewnictwo, zwyczaje, mitologia, zachowania postaci - tutaj wielki plus za szczegółowość i rozmach (ale w żaden sposób nachalny).
Fabularnie - od początku do końca, w każdym dosłownie momencie opowiadanej historii - czarują nas przemyślana struktura i doskonale skomponowane kadry.
Tutaj płynnie wkraczamy w sferę grafiki, która łączy lekko zabawny, pozornie pastiszowy, styl ukazywania postaci (królik-ronin, czy koty-ninja) z dynamiką zdarzeń wprost z kina sztuk walki.
I to bez żadnej ściemy. Gdy ma być brutalnie (wymóg historii, a nie tania sztuczka), to tak właśnie zostaje to przedstawione. Ale zapomnijcie o epatowaniu przemocą - umierające postacie nie krwawią, za to nad ich ciałami pojawiają się urocze, symboliczne “czaszeczki” w dymkach. Poezja 😍.
Gdy zaś scenariusz wymaga chwili na zadumę - podziwiamy szczegółowe kadry emanujące spokojem. To komiks kompletny.
Pierwsza księga to sześćset stron czarno białej historii, podzielonej na trzy części: “Cienie śmierci”, “Daisho” i “Pomiędzy życiem a śmiercią”. Całość uzupełniono o galerię kolorowych okładek i kilka stron grafik koncepcyjnych. Do tego dołożono wstępy, ciekawie wprowadzające w realia każdej części.
Nie ma sensu marnować czasu na kolejne słowa. Wracam do powtórnej lektury - a Wy po prostu idźcie za moim przykładem, lub kupujcie swój egzemplarz i szykujcie się na początek przygody z Usagim, królikiem-roninem. Koniecznie.
Dziękujemy wydawnictwu #Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz