Czytajcie Towarzysze! - recenzja "Demonów Leningradu"




Zgodnie z zapowiedzią, do końca miesiąca wlecą ode mnie jeszcze trzy recenzje. Dziś, na pierwszy ogień pójdzie książka Adama Przechrzty “Demony Leningradu” - od dwóch tygodni dostępna w nowym, stylowym wydaniu. Przechrzta to jeden z tych autorów, o których słyszałem wielokrotnie, ale nigdy nie miałem okazji przeczytać. Powiem jedno: к сожалению.


“Demony (...)” przenoszą nas do roku 1942, prosto do skutego lodem Leningradu, a później też do Moskwy. Bezwzględne czasy NKWD, GRU, wojny z nazistami… Autor nas nie oszczędza - od razu zostajemy wrzuceni w życie majora Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije, Aleksandra Razumowskiego, a ono do prostych nie należy. Tak się składa, że jest człowiekiem od zadań specjalnych - to, przy którym go poznajemy polega na rozbiciu sekty kanibali tzw. “Doskonałych”. A na nieszczęście, działaniami majora zaczyna interesować się sam wujek Stalin. Ech, Razumowski, Razumowski… W coś Ty się wplątał?


Wiecie po czym poznać dobrą quasi-historyczną książkę? Jeśli zainteresuje was epoka, w jakiej osadzona jest akcja. Osobiście lubię historię świata, ale jakoś do XIX wieku. Potem… Potem dla mnie robi się to wszystko zbyt chaotyczne. Książka Przechrzty sprawiła, że spędziłem trochę czasu skacząc po artykułach, starając się dowiedzieć tego i owego. I to jest niesamowite. “Demony Leningradu” to naprawdę dobra książka. Oddaje bezbłędnie atmosferę tamtych czasów, układy, donosy i fakt, że prawie każdy musiał być zręcznym politykiem, by utrzymać się przy życiu. Widać, że Przechrzta wie doskonale, o czym pisze. I nie dziwota, bo jest historykiem, a i wiedzę o siłach specjalnych posiada. Co bardzo szanuję - nie jest z tą wiedzą nachalny. Informacji w książce dostajemy akurat tyle, by świat przedstawiony był realny, ale autor nie popisuje się faktem posiadanej wiedzy. Jednocześnie to bardzo sprawny pisarz - książkę czyta się wartko, a wstawek z języka rosyjskiego jest w sam raz. Dla tych, którzy nie lubią odrywać rąk od książki - z tyłu znajduje się wygodny słowniczek.


Kolejnym bardzo mocnym punktem programu są postacie. Zaczynając od głównego bohatera - majora Razumowskiego, który doskonale zna zasady gry, porusza się po skomplikowanym świecie z wdziękiem, chociaż nie bez wpadek - w końcu NKWD nie zasypia gruszek w popiele, a za GRU nie przepadają. Komandir jest po pierwsze żołnierzem, kocha swoją ojczyznę, ale jest też rozsądnym człowiekiem, trzeźwo ocenia sytuację - w ZSRR nie dzieje się dobrze, ludzie tracą wszystko za nic. Czasem więc pomaga, ot, z dobroci serca. Na szczęście, autor nie daje nam zapomnieć, że major to zawodowiec - nie bierze jeńców, jeśli będzie trzeba to poświęci własny oddział, by wypełnić misję, nawet jeśli musiałbym przy tym sam ich zabić. Wszystkie poboczne postacie - te mniej i bardziej ważne, są wiarygodne, a każda kieruje się swoistymi dla niej motywacjami. W książce spotkamy też niesławnego Ławrientija Berię, szefa NKWD, czy chociażby podwładną majora - Wierę Turkuł, krewną generała białej armii. I znowu - poznajemy te postacie, które powinniśmy znać bliżej, a te, które robią bardziej za tło, są umiejętnie zarysowane. Czy postacie historyczne zostały oddane zgodnie z prawdą? Nie wiem, i nie będę na ten temat się wypowiadał. Niech wystarczy, że każda była logiczna i konsekwentna. Nie spotkacie też postaci prostych lub głupich - tacy wyginęli.


Akcja wciąga. Książka zaczyna się względnie dynamicznie, w końcu jesteśmy w środku śledztwa. I chociaż nazywa się “Demony Leningradu”, to dość szybko przenosimy się do Moskwy, a tu wszystko pozornie zwalnia. Tyle, że nie nudzi. Autor otwiera wiele różnych wątków, ale każdy ma swoje uzasadnienie na tle całej historii, pokazuje nam jakiś wymiar komunistycznego świata. Jednocześnie, całość jest zgodna z systemem działania oddziałów specjalnych - akcje są przygotowane porządnie, zbiera się wszystkie informacje, wszystko się planuje i ćwiczy. Sama misja w idealnych warunkach ma być formalnością. Pomiędzy misjami towarzysz Razumowski ma to nieszczęście, że się nie nudzi, a my wraz z nim. Chociaż wydawać, by się mogło, że książka gdzieś gubi główny wątek, to on cały czas rzuca cień na wydarzenia, w których uczestniczy major GRU. Co ciekawe, pomimo, że książka jest z gatunku akcji historyczno-fantastycznej, to fantastyki jest tu mało, co niekoniecznie jest wadą. Dla tych, którzy nie przepadają za fantasy - książka będzie dobrym kryminałem. Same elementy fantastyczne snują się gdzieś w tle, by uderzyć nas w twarz pod sam koniec wielkim cliffhangerem. Mam uzasadnione podejrzenie, że kolejne części dostarczą nam tych elementów więcej.


Sumując - koniecznie chcę przeczytać dalsze losy majora. To po prostu dobra książka, nic dodać, nic ująć. Czy jest bezbłędna? Oczywiście, że nie. Razumowski czasem, chociaż bardzo rzadko, może wydać się sztuczny; a będąc szczerym sama końcówka książki w dość nieprzyjemny sposób zaskakuje nagłą zmianą tempa akcji i ogólnie wydaje się… nie na miejscu. Z kolei, chociaż moja wiedza historyczna w tym zakresie jest ograniczona, Beria nie sprawia wrażenia zbrodniarza, jakim był. Chociaż, to kwestia do dyskusji, a ja nie czuję się na tyle kompetentny, by ten temat rozgrzebywać. Jednakże te drobne wady, nie zmieniają faktu, że czytało mi się świetnie, wciągnąłem się i bardzo chętnie dołożę do biblioteczki kolejne części. Jednym zdaniem - czytajcie, towarzysze!



Komentarze

Popularne posty