Pozornie niepozorny debiut - recenzujemy "Broma"



#recenzja_w_Gnieździe #dymki_i_kadry #geek_wspiera_geeka

Pamiętacie, jak pisałem o Spider-Manie? Dalej się nie znam na komiksach. Może nieco bardziej niż te parę miesięcy temu, ale jednak wciąż nie bardzo. Jednakże dzięki uprzejmości nowo powstałego wydawnictwa "Wydawnictwo 23" w nasze ręce wpadł przedpremierowy egzemplarz ich pierwszego komiksu, autorstwa Unki Odyi, który zadebiutuje 30 marca na 8. Krakowskim Festiwalu Komiksu.

I... Jest fajny. Bez szału, ale fajny. Opowiada nam historię licealisty Broma, jego matki, siostry ciotecznej Marysi i dziwnego przyjaciela Aleksa/Eryka, a w tle przeplata się też parę postaci pobocznych. A wszystko na kanwie naszej tak często zapominanej, rodzinnej mitologii słowiańskiej. Młody Brom dowiaduje się bowiem, że na świecie istnieją potwory, a zrządzeniem losu odziedziczył on swoiste wyczulenie na to, co paranormalne. I zaczyna się polowanie na monstra.
To co najlepsze - rysunki są przyjemne; w stylu pomiędzy kreskówkami, a internetowymi stripami. Utrzymane w czerni i bieli niewątpliwie mają urok, a każda z postaci głównych ma w swoim wyglądzie coś szczególnego. W przypadku naszego nastoletniego protagonisty są to białe tęczówki - co czasem, jeśli nie przyglądniemy się uważniej, sprawia wrażenie jakby gapił się po prostu w przestrzeń. Jego rodzicielka kojarzy się z Mią Wallace, Marysia wygląda, jak prosta dziewczyna ze wsi (w pozytywnym znaczeniu), a Eryk... Eryk ma w sobie coś z współczesnej estetyki goth metalu. Niemniej jednak kreska jest tu najsilniejszym punktem programu, zwłaszcza swego rodzaju "karty z bestiariusza" prezentowane nam za każdym razem, gdy w historii pojawia się jakiś stwór.


Lekki problem stanowi scenariusz, bowiem dostajemy origin story, tyle, że z dużym pominięciem tak ważnego elementu, jakim jest rozwój bohatera. Brom bez mrugnięcia okiem przechodzi do życia codziennego po dowiedzeniu się, że potwory chodzą wśród nas. Zaraz po tym gładko bierze się do polowania na nie, chociaż gra tu drugie skrzypce, bo na przód wychodzi jego kuzynka, która ot tak okazuje się naturalnym łowcą. Dynamika ich relacji przypomina mi tą z kreskówki "Kim Kolwiek", gdzie Marysia jest Kim, a Brom jest Rossem. Zaradna, silna dziewczyna i nieco fajtłapowaty śmieszek.
Narracja bywa czasem konfundująca, niektóre przeskoki czasowe potrafią zaskoczyć, co niekoniecznie jest dobre. Momentami daje się odczuć jakby brak strony czy klatki... Jednakże historia trzyma tempo, pomijając główne wydarzenia dostajemy też historie pobocznych postaci, dowiadujemy się, jak wyglądają ich relacje z tymi głównymi. Całość utrzymana jest w lekkim tonie, spotkamy tu polskie suchary i żarty językowe, a także trochę nawiązań do folkloru Kaszubów. Czyta się to gładko, a lektura jest wystarczająco wciągająca, by łyknąć ją w jedno posiedzenie.

Sumując, komiks jest fajny. Widać, że to debiut autorki, ale nie dajcie nikomu powiedzieć, że to złe dzieło. Dodatkowo - osobisty plus ode mnie, bo wspieram wszystko co przybliża ogółowi populacji naszą fantastyczna mitologię, która jest tak bardzo pominięta w edukacji. Uczymy się o Grekach, Rzymianach, a nawet wikingach, a mijamy posąg Światowida obok Wawelu z obojętną konstatacją "jakiś pomnik". Także, wielki plus dla autorki za propagowanie naszych korzeni i czekam na następne komiksy. Niewątpliwie wszelkie mankamenty znikną z czasem, więc serdecznie zachęcam do czytania  .




Komentarze

Popularne posty