Oblicza wojny, czyli recenzja komiksu "Berlin"




Marvano, a właściwie Mark Van Oppen, dał się poznać, jako rysownik “Wiecznej Wojny” stworzonej we współpracy z Joe Haldemanem. Jeden z dwóch komiksów Marvano, które mam przyjemność dla Was zrecenzować to “Berlin”. To stupiędziesięciostronnicowa książką złożona z trzech opowiadań - “Siedmiu krasnoludków”, “Sprytny Reinhard” i “Dwoje dzieci króla”, powiązanych ze sobą postaciami i tytułowym Berlinem, gdzie w dużej mierze rozgrywa się akcja. Historie są usytuowane kolejno: podczas wojny, krótko po niej i niemalże współcześnie. Tym razem Marvano stoi za całokształtem opowieści, tak rysunki, jak i scenariusz są jego. Wychodzi mu to niesamowicie.

Historia, którą dane nam jest przeczytać, jako pierwszą to “Siedmiu krasnoludków”. Opatrzona jest ujmującą przedmową, mówiącą, że Marvano nigdy nie poznał wojny, bo urodził się po niej. Mark Van Hamme, autor przedmowy zaznacza jednak, że mało komu udało się tak precyzyjnie i przejmująco opisać wojnę. Po lekturze mogę stwierdzić, że absolutnie się zgadzam. Pierwsza opowieść to historia załogi samolotu “Śnieżka”, zajmującego się bombardowaniem Berlina. Nie dane jest nam poznać bohaterów bliżej. Atmosfera, jaką utrzymuje opowieść to ta, która kojarzy się właśnie z konfliktami zbrojnymi. Nie ma tu długich dyskusji o motywacjach postaci, ich celach czy uczuciach. Grupka chłopców, za młodych, by mieć prawo jazdy, czy kupić piwo w barze, walczy w powietrzu o przetrwanie, starając się nie myśleć, że to oni mogą zginąć następni. Nie ma tu bohaterów, nie ma dobra czy zła. Jest rozkaz, obowiązek. Jest przelotna, niecierpliwa miłość, bo jutro może nie nadejść. Jest wisielczy humor, bo widziało się wiele. Jest śmierć - czyhająca tuż za rogiem. Całość opisywana jest z perspektywy pilota “Śnieżki” - Davida Aubersona. Przez większość komiksu, w ramkach, _możemy przeczytać jego myśli, wyjątkowo cyniczne i dorosłe, o wiele bardziej niż przystało na osiemnastolatka.

“Sprytny Reinhard” pokazuje nam z kolei historię innego członka załogi wyżej wspomnianego bombowca. Jest już po wojnie, a Roy Stuart znowu leci nad Berlin, tym razem, jako “schokoladenflieger”, czekoladowy lotnik, zrzucający słodycze dzieciom ze zniszczonego miasta. Oczywiście zajmuje się też szmuglowaniem kontrabandy i dostarczaniem zapasów mostem powietrznym do miasta, w którym o władzę rywalizuje ZSRR z resztą aliantów. Jeśli David był cyniczny, to Roy przekracza wszelkie granice. Przemierzając zniszczone ulice niemieckiej stolicy zachowuje się tak, jakby nic już nie było w stanie go ruszyć. Wplątuje się w niezłą kabałę z udziałem Heleny, mischling (mieszańca) drugiego stopnia (żydówka w ¼), jej przyrodniego brata, tytułowego Reinharda i sztabek złota, dla których podobno to wszystko robi. A to wszystko na kanwie opowieści o nazistowskim zbrodniarzu, uciekającym przed sowietami. Zobaczycie tu dzieci robiące rzeczy, których dzieci robić nie powinny. Dorosłych, którzy kierują się właściwie tylko instynktem przetrwania.

Ostatnia część, “Dwóch synów króla”, to retrospekcyjna historia o tym, co się podziało z postaciami z części drugiej. Akcja toczy się raptem naście lat temu, a bohater jeździ po współczesnej Francji szukając odpowiedzi na swoje pytania.

Ujmując wszystkie aspekty “techniczne”, rysunki wykonane są klimatycznie, prosto, ale zarazem z dbałością o szczegóły. Nie znajdziecie tu przeładowanych kadrów, klatki są zrobione tak, by wywołać konkretny efekt lub podkreślić jakiś element narracji. Postacie czasem są lekko karykaturalne, by lepiej podkreślić ich cechy. I w zupełności to wystarcza, autor po mistrzowsku łączy kunszt rysowniczy z pisarskim - całość jest bardzo spójna. Nie ma tu też zgrzytów ze stylizacją, dialogów po niemiecku czy rosyjsku jest akurat na tyle, by uwiarygodnić niektórych bohaterów, ale nie na tyle dużo, by zmęczyło nas ciągłe czytanie tłumaczeń na dole strony. Komiks wykonany jest ze smakiem i wyczuciem, jest po prostu, najzwyczajniej dobry.



Fabularnie… Nie sądziłem, że komiks może tak poruszyć. Historie opisane tutaj są dużo straszniejsze niż współczesne horrory, pokazują, jak okropnymi istotami potrafią być ludzie. Jednocześnie, Marvano pozostaje bezstronny - nie ocenia, nie rozlicza nikogo. Daje prztyczka każdej ze stron i po prostu opisuje realia. A uwierzcie, że robi to na tyle dobrze, by z powodzeniem wykorzystywać ten komiks, jako uzupełnienie do edukacji szkolnej o drugiej wojnie światowej. Pomocne są też “Tła historyczne”, czyli kilka stron dających ogląd na kontekst historyczny, w zakresie potrzebnym do zrozumienia nastroju i klimatu społecznego. 
Niezależnie od tego, jak dobrze znacie historię - odnajdziecie się w tym komiksie i chociaż nie jest to dzieło nowe (oryginał wydany w 2008 roku, nasz egzemplarz to reedycja), to pozostaje ponadczasowe i powinno bez wahania być zaliczane do klasyków. Ciężko mi wytłumaczyć, jak świetny jest ten komiks bez zdradzania wam fabuły. Dlatego, po prostu szczerze Wam go polecam, ja sam na pewno do niego jeszcze kiedyś wrócę.

Dziękujemy wydawnictwu #Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


Komentarze

Popularne posty